Najnowsze wpisy


3 "Niespodzianka"
Autor: tia866
28 sierpnia 2011, 13:36

Na moje szczęście, poszliśmy do domu po godzinie. Wreszcie, własne łóżko, wanna, ciepła woda. Aż miło się robiło na samą myśl. Gdy tylko znalazłam się w moim pokoju, znalazłam prezent od Tony'ego. Gdy tylko otworzyłam pudełko wyskoczył z niego mały kotek. Kotek był rudo brązowy.

Postanowiłam odwiedzić Tony'ego w zbrojowni. Gdy dotarłam na miejsce zauważyłam, że Tony jest najwyraźniej sam. Wyciągnęłam kotka z torby ( no co? był tak mały, że zmieścił mi się w torebce ).

- Poznaj Ami. Ami poznaj swojego tatę - Tony'ego.

Tony spojrzał z przerażeniem na kotka.

- A-ale... - zaczął protestować Stark.

- Nie ma żadnych "ale". Ty kupiłeś tego kotka, i Bóg wie skąd go masz, ty jesteś jego tatą . - wepchnęłam mu Ami w jego ręce.
Tony z niepewnością pogłaskał Ami. Uśmiechnął się.

- Fajna jesteś - powiedział do kotka. A więc już załapał. - Po co ją tu przyniosłaś ?

-A co ? Nie cieszysz się, że zostałeś tatą ?

-Zostanę, pod jednym warunkiem.

-Jakim ?

-Ty zostaniesz mamą. Nie wiem co miał na myśli, ale się zgodziłam.

-Dobra. - A co, miałam się nie zgodzić ?

-To teraz zostaliśmy rodzicami Ami.

-Tak ...   
Tony głaskał kotka delikatnie, gdy nagle Ami zeskoczyła z rąk Starka i zaczęła biegać po zbrojowni.
Kiedy skończyła wskoczyła na moje ręce.

-Może poszlibyśmy z nią do mnie ? - zapytałam.
Tony tylko pokiwał twierdząco głową i wyszliśmy.
Gdy zaszliśmy pod dom, zdziwiło mnie jedno. Zauważyłam dwa auta. Jedno było nasze, ale drugie, mimo iż dziwnie znajome, to jednak miałam złe przeczucia. Dziwne, na tamtym Volvo była taka sama naklejka jaką ma ciocia Molly i to w tym samym miejscu i na takim samym…aucie. Zrobiłam wielkie oczy i podbiegłam do drzwi. Chwyciłam za klamkę. Tak, nie myliłam się przyjechała ciocia Molly.

-Tony, weź Ami i idź do mojego pokoju zaraz przyjdę.

-Dobra. Po czym weszłam do kuchni, gdzie czekali na mnie rodzice i ciotka. Nie przepadałam za ciotką, zawsze znajdzie okazje by mnie obrazić. Nikt przy zdrowych zmysłach by z nią nie wytrzymał nawet pięciu minut. Ja nie wiem jak mój tata wytrzymał z nią tyle lat pod jednym dachem.

-Pepper ... - zaczęła moja mama - musimy wyjechać na miesiąc. Ciocia Molly zostanie na tydzień.

-C - co  ? Kiedy wyjeżdżacie ?

-Za 10 minut ... Więc musimy się już pożegnać.
Kiedy moi rodzice wyszli ciotka wstała i obeszła mnie dookoła.

-Który chłopak chciałby taką brzydką dziewczynę. – o nie teraz to przegięła. Spokojnie Pepper, wdech i wydech, pamiętaj co mawiała mama. „Nie ważne jak by ci ciotka ubliżyła, nie wybuchaj złością.” Jej to łatwo mówić. Jej nikt tak nie sprawia przykrości, jak mi ten babsztyl.

-Słyszałam że przyjaźnisz się z Tonym Starkiem… – kontynuowała. Byłam ciekawa do czego zmierza.

-…jak widać na tym poprzestaniecie – nie no ludzie trzymajcie mnie. Jeszcze jedno głupie słowo a przysięgam że jej przyłorze. Wiem, wiem to moja ciocia, a siostra mojego taty, ale tak czy siak, to przybrana siostra.

-Musze już iść do pokoju. – powiedziałam, po czym odwróciłam się plecami, do kobiety i oddalałam się powoli. Zaczęłam wychodzić po schodach, kiedy usłyszałam jak moja ciotka mówi coś w stylu „Twoje IQ i tak jest mniejsze od IQ psa”

Postanowiłam się tym nie przejmować. Mam gdzieś te kąśliwe uwagi na mój temat. Weszłam do oazy spokoju(czyli mojego pokoju) i padłam na łóżko obok Tony'ego.

-I co ? - zapytał.

-Moi rodzice wyjeżdżają na miesiąc, a ciotka zostaje na tydzień.

Gdy owróciłam wzrok zauważyłam, że Ami już śpi.

-Skąd taki pomysł by dać mi kotka ? - zapytałam.

-Kiedy patrze w jej oczy, wyobrażam sobie Ciebie.  Fakt miałyśmy taki sam odcień oczu.

Nagle coś zapiszczało, to był telefon Starka.

-Mama Rhodey'ego, karze mi wracać już do domu. To do jutra w szkole.

-Do jutra. - odpowiedziałam z nadzieją w głosie, że Tony nie usłyszał rozmowy mojej i ciotki.
Z resztą, okaże się jutro w szkole.

Rozdział 2 "Lepiej być już nie może"...
Autor: tia866
28 sierpnia 2011, 13:22

Właśnie byłam w drodze do domu Rhody’ego
Była sobota i 14.00 więc mogę siedzieć do póki się nie ściemni. Oczywiście poszłabym wcześniej, ale musiałam posprzątać pokój. Stanęłam przed drzwiami i zadzwoniłam. Po kilku sekundach otworzyła mi czarnoskóra kobieta. Tak, to z pewnością pani Rhodos.

-Dzień dobry – przywitałam się z nią, najlepiej jak umiałam.

-Witaj Pepper. Wejdź do domu, pewnie zmarzłaś jak tu szłaś - gestem ręki, zaprosiła mnie do środka. A z tym zmarznięciem to miała rację. Na dworze było chyba z pół metra śniegu! Wyobrażacie to sobie? U nas jeszcze nigdy nie spadło tak dużo śniegu.

-Jest Tony?

-Tak, jest na górze z Rhodym.

Gdy tylko odwiesiłam kurtkę, pognałam na górę. Nie było trudno się domyślić gdzie są chłopcy, ponieważ było słychać ich śmiechy już na dole. Weszłam do pokoju w którym siedzieli. Rhodey był przy komputerze i grał w jakąś gre, chyba jakieś auta jak dobrze widze. Tony za to siedział koło niego i nabijał się z taktyki jazdy towarzysza.

-Nie umiesz pukać? – spytał Rhodey

-Jak widać nie umiem – odparłam i podeszłam do nich bliżej, by cokolwiek widzieć.

-Chcesz zagrać?- zapytał Tony z złośliwym uśmieszkiem na twarzy.

-Jasne – Matko jedyna, ośmieszę się przed nimi. Przeciesz ja nigdy w to nie grałam. Będą mieli ze mnie niezły ubaw. Rhodey ustąpił mi miejsca i pokazał jakimi klawiszami jeździć.

Dobra raz kozie śmierć. Powiedziałam mu żeby wznowił grę. I tu zaczynała się moja kompromitacja. Jeździłam jak pijana. Wyrywałam wszystko co stanęło mi na drodze. Znaki, kosze na śmieci, bramki i lampy. Nic dziwnego że policja mnie goniła. Gdy już myślałam że im zwiałam, oni zagrodzili mi drogę kolczatką i jak głupia w nią wjechałam. W efekcie tego zdarzenia, przebiłam wszystkie cztery opony i już nie dało się

jechać. Tony nie wytrzymał i zaczął się śmiać na cały głos. W jego ślady poszedł Rhodey. Spróbowałam jeszcze raz. Na początku było dobrze, ale potem katastrofa. Gdy zderzyłam się z setnym samochodem wrzasnęłam:

-Jak jeździsz baranie!

-Mój samochód! Doszczętnie go zniszczyłaś – żalił się Tony. No tak, auto wyglądało jakby po nim czołg przejechał. Nie miało żadnej szyby, a przednia maska już dawno odleciała. Po kilku sekundach odleciał również spojler i tylni zderzak(przedni zrobił to wcześniej)

-Trzeba było mi nie dawać – wzruszyłam ramionami i zatrzymałam gre.

-Nie no coś ty, dla tak dużej dawki śmiechu, warto było wirtualne auto poświęcić – zachichotał Tony. Ja mu dam, naśmiewać się z Pepper Potts.

Wstałam z krzesła i z całej siły, nadepnęłam mu na stopę.

-Auć! – krzyknął po czym posłał mi mordercze spojrzenie.

-Pepper, po co to zrobiłaś?- spytał ze śmiechem Rhodey

-Dla jaj – odpowiedziałam mu najzwyczajniej w świecie.

Nie wiem czy ja tak długo u nich siedziałam, czy po prostu na dworze szybko zapada zmierzch. Spojrzałam na zegarek i okazało się ze miałam rację w tym pierwszym. Była już 18.30. Pora się zbierać do domu.

-To na razie – pożegnałam się po czym zeszłam na dół. Zastałam tam mamę Rhody’ego, która wyglądała nerwowo za okno.

-Do widzenia pani Rhodes.

-A ty gdzie?- spytała mnie, odwracając się w moją stronę.

-No jak to gdzie, do domu – to było przeciesz oczywiste.

-Obawiam się że nigdzie nie pójdziesz

-Dlaczego?

-Śniegu nasypało tak dużo, ze nijak z tond nie wyjdziemy. Drzwi nie dadzą się otworzyć, okna zresztą też. – nie mogłam w to uwierzyć więc podeszłam do okna i to co mówiła pani Rhodes było najszczerszą prawdą. Na dworze było ogromnie dużo śniegu. Zasypało drzwi do połowy.

Okna przepuszczały światła, tyle co nic. No pięknie, utknęłam tu.

-Nie przejmuj się. Zrobię ci posłanie i będziesz mogła tu przenocować.

-Dziękuje, ale co z moją mamą?

-Dzwoniłam już do niej i uważa że powinnaś zostać, niż iść na taki mróz.

-No to…wracam do chłopaków

Gdy ponownie weszłam do pokoju, chłopcy byli zdziwieni moim powrotem. Przeciesz miało mnie tu nie być.

-Co, zapomniałaś mnie pobić? – spytał ironicznie Tony.

-Nie.

Wytłumaczyłam im co i jak. Nie powiem że moje nocowanie, wywołało jakiś entuzjazm, ale na pewno cieszyli się, bo będą mogli dać mi porządną lekcję nauki jazdy. No więc jak już wszystko ustaliliśmy, znów stanęłam twarzą w twarz z kompromichą. Gdy tylko znów wjechałam na jakiś samochód, poczułam na swojej prawej dłoni, czyjąś dłoń. To był Tony, uśmiechnął się do mnie i lekko naciskał moimi palcami strzałki. Z jego pomocą nie przywaliłam już w żadne auto ani drzewo. Muszę powiedzieć że to świetny nauczyciel. Gdy zostawił mnie samą, mogłam w dumą powiedzieć, ze potrafię w tą grę grać.

Nagle ekran monitora zrobił się czarny i wszędzie zgasło światło. Upss, coś źle nacisnęłam?

-Świetnie – powiedział sarkastycznie Tony.

-Tylko tego brakowało – westchnął Rhodey.

-Nie ma prądu,  co za pech, a tak dobrze mi szło.

-Rhodey, Tony i Pepper, zejdźcie na dół – zawołała pani Rhodes.

-Idziemy – powiedział Tony i już po chwili nasza trójka schodziła w dół po schodach, w zupełnej ciemności.

Nagle potknęłam się i wpadłam na Tony’ego i oboje zlecieliśmy z hukiem ze schodów. Całe szczęście, ze nie staranowałam Rhody’ego. Gdy otworzyłam oczy, zauważyłam iż w wyniku wypadku, leżałam na Tonym a przede mną, może jakieś dwa centymetry, znajdowała się jego twarz.

Zarumieniłam się ale całe szczęście w domu było ciemno i nikt tego nie zauważył. Podniosłam się i pomogłam wstać istocie, na której wylądowałam.

-Bardzo cię przepraszam – wymamrotałam pod nosem.

-Co się stało mamo?- spytał Rhodey.

-W całym mieście nie ma prądu, będziemy musieli spać wszyscy w salonie.

-Czemu?- spytał z zaciekawieniem Tony.

-Bo w całym domu będzie strasznie zimno, bo mamy ogrzewanie na prąd- wytłumaczyła pani Rhodos a po chwili spytała :

-Jesteście głodni?

-Tak – odpowiedzieliśmy chórem

-To ja i Pepper przyrządzimy kolację a wy chłopcy, poznoście pościele i rozłóżcie sofę.

Matka Rhody’ego, objęła mnie ramieniem i zaprowadziła do kuchni. Zapaliła kilka świec (po kilka przyszedł Rhodey, bo w salonie też panowały egipskie ciemności) i wyciągła z lodówki potrzebne rzeczy. Gdy ja i Pani Rhodos robiłyśmy kanapki, usłyszałyśmy jak ktoś w salonie głośno przeklął. Puściła do mnie perskie oko i krzyknęła.

-Który to?! – spytała kobieta z udawaną złością.

-To on! – krzyknęli obaj.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Mają fajnie, razem mieszkają. Pewnie się tu świetnie bawią gdy ja  tym czasie siedzę u siebie w domu. Gdy kolacja była gotowa, zasiedliśmy do stołu i po kilku minutach, nie było śladu po kanapkach. Potem udaliśmy się do salonu, gdzie pięcioosobowa sofa, przeobraziła się w wielgachne łóżko.

-Ja śpię od brzegu ! – krzyknęłam i pobiegłam zająć sobie miejsce.
-A guzik bo ja – usłyszałam za sobą głos Tony’ego i zauważyłam że się do mnie zbliża.
-Pierwsza zaklepałam.
-I co z tego – mówiąc to chwycił mnie w tali , gwałtownie podniósł i zaczął obracać mnie, tak jak to zazwyczaj robią zakochani. Ja zaczęłam krzyczeć i błagać żeby znów mnie postawił. Od tego kręcenia zrobiło mi się niedobrze. Po tym jak wbiłam moje paznokcie do jego reki, posłuchał mnie i postawił z powrotem za ziemię.
-Nie słyszałeś, że kobiety mają pierwszeństwo? – spytałam
-Tak, tak – machnął ręką i ciężko westchnął a po chwili dodał – niech ci będzie, śpisz z brzegu.
-Super.
Mama Rhody’ego kazała nam iść spać, ale jak tu spać skoro jest dopiero 20.00 ? No wiec wleźliśmy pod kołdrę żeby się nieco ogrzać.

Ustaliliśmy że śpimy tak : Ja, Tony, Rhodey i Pani Rhodes. Super, śpię koło Tony’ego, ale mimo to postanowiłam trochę mu po dokuczać.
-Proszę Pani, ja nie chce spać koło…tego czegoś – wskazałam ręką na Starka.
-Pepper, innej opcji nie ma.
-Ale…wiadomo co mu przyjdzie do głowy? – zaczęłam swój wywód.
-Ta, chyba tobie – włączył się do rozmowy Tony.
-Yhy, nie jestem głupia.
-No nie był bym tego taki pewny.
-Sądzisz że jestem głupia?
-Nic takiego nie powiedziałem.
-Ogłaszam wszem i wobec że Anthony Edward Stark to skończony dureń – uśmiechnęłam się tryumfalnie.
-A ja ogłaszam że Patricia Potts na świra.
Gdy my wymyślaliśmy sobie nawzajem coraz to gorsze wyzwiska, usłyszałam jak Pani Rhodes rozmawia z Rhodeym.
-Czy oni tak zawsze? – spytała syna.
-Tak. To ich sposób wyznawania sobie miłości – odpowiedział a my w tym czasie odwróciliśmy głowy w ich stronę i popatrzyliśmy się na

Rhody’ego.
-No co, mówię to co widze – usprawiedliwił się.
Przez kilka minut ja i Tony, nie rozmawialiśmy ze sobą, przez co było cicho w pomieszczeniu. Każde z nas było pogrążone w swoich myślach.

Ciekawe o czym myślał Tony. Na pewno nie o mnie.

-Dobranoc – powiedziała nam mama Rhody’ego na co my odpowiedzieliśmy jej to samo chórem. W niedługim czasie, wszyscy usnęli, o dziwo, nawet ja.

Lekko otworzyłam oczy i tuż przed sobą zauważyłam Tony’ego. Dopiero teraz zorientowałam się, czemu on jest tak blisko mnie. Otóż spałam, teraz to leżałam, wtulona do niego. Powoli( bo szczerze mówiąc nie miałam najmniejszej ochoty się od niego odczepić) acz stanowczo, odsunęłam się od przyjaciela i usiadłam na sofie. Rhody’ego i jego mamy nie było, a w domu było o wiele cieplej niż przedtem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i usłyszałam że ktoś rozmawia z kimś przez telefon. Nie myśląc dłużej, wstałam i po cichutku na palcach, zakradłam się do kuchni. Miałam racje. Pani Rhodes, trzymała jedną ręką telefon przy uchu, a drugą robiła śniadanie. Zauważyłam również, że Rhodey siedział przy stole i coś czytał, chyba jakąś gazetę.

-O Pepper, obudziłaś się, a Tony jeszcze śpi?- spytał Rhodey. Gdy już miałam odpowiedzieć, ktoś mnie ubiegł.

-Nie, już nie śpię – odpowiedział nasz geniusz.

-Kiedy ty wstałeś?- spytałam.

-Jakieś trzy godziny przed wami – oznajmił, lekko śmiejąc się, domyślam się że z nas.

-To która godzina?! – wrzasnęłam tak głośno, że Pani Rhodes się wystraszyła.

-12.00 – i znów mówił jednocześnie śmiejąc się.

-Dwunasta?! – krzyknęłam znowu.

-Kochanie nie martw się, twoja mama zaraz tu przyjdzie z twoim tatą – powiedziała spokojnie Pani Rhodes.

-Proszę Pani, nie chcę być niemiła ale nie lubię określenia „kochanie” – musiałam to wyjaśnić. O tak, nie cierpie jak się tak do mnie mówi.

-Będę pamiętać – uśmiechnęła się promiennie i postawiła na stole góre kanapek. Wszyscy zasiedliśmy do stołu. Po nie długim czasie, nasza trójca udała się do salonu a Pani Rhodes posprzątała po śniadaniu. Potem chłopcy złożyli sofę i poszli na górę zanieść pościele. Ja w tym czasie dorwałam pilota i zaczęłam skakać po kanałach. Zostawiłam na 4fun.tv.

-Tylko mi nie mów że lubisz Metallice – tak, właśnie na tym o to kanale był teledysk, tegoż zespołu, a Tony jak zwykle znajdzie powód żeby się ze mnie pośmiać.

-Nie… ale niczego innego nie ma w tym pudle!

-Nie denerwuj się…kochanie – zachichotał. C-co on powiedział?! Niech na ja go tylko dorwę. Przeciesz to wiadome że się ze mnie nabija.

Złożyłam dłoń w pięść i gdy już miałam nią przywalić Tony’emu, ktoś zadzwonił do drzwi. A niech to. To moi rodzice. Zepsuli mi taką piękną chwilę. Moja mama przyniosła mi ubrania na przebranie. Od razu je chwyciłam i udałam się do łazienki się przebrać. Nie powiem moja mama miała gust. Przyniosła mi czarne rurki, różowy podkoszulek i na to rozsuwaną czarną bluzę. Przeczesałam włosy grzebieniem i wyszłam. Tuż przy drzwiach stał wnerwiający geniusz, który za każdym razem jak się tylko pojawiał, doprowadzał moje serce, do wstrzymania akcji.

Zagwizdał z podziwem.

-No, no, no. Ładnie wyglądasz…kochanie

-Jeszcze raz tak powiesz, a urwę ci ten głupi łeb – powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Świetnie, teraz jak powiedziałam że nie lubię zwrotu „kochanie” on będzie to powtarzał w kółko, do póki nie wykituje. Zeszłam na dół po czym dowiedziałam się dwóch rzeczy :

1. Prąd wrócił.

2. Mama i tata, chwilę tu posiedzą.

No więc czekała mnie jeszcze godzina, jak nie więcej, z tym egoistycznym, wkurzającym…mądrym, przystojnym, zaraz, zaraz wróć. Mądrym? Przystojnym? Ja go właśnie obrażam, niech dotrze wreszcie do mojego łba, że NIC Z TEGO. On woli tą plastikową blond idiotkę, która uważa się za lepszą ode mnie. Usiadłam więc koło mojego taty i cierpliwie(można tak powiedzieć) czekałam aż pójdziemy do domu. Dobrze, że chociaż Tony’ego tu nie ma, bo od razu zaczął by mi dogryzać.

Rozdział 1 "Romeo i Julia"
Autor: tia866
26 sierpnia 2011, 17:44

Ja i Rhodey byliśmy już w szkole. Czekaliśmy na Tony’ego, on jak zwykle gdzieś poleciał w tej swojej zbroi, niewiadomo gdzie. Kiedy ten chłopak zrozumie, że jak go wywalą ze szkoły, to straci swoją firmę.

-Jak myślisz, ile tym razem się spóźni?- wyrwał mnie z zamyślenie mój towarzysz.

-Pewnie w ogóle nie przyjdzie na pierwszą lekcje, znając go – odpowiedziałam mu, ciężko wzdychając. To była najbardziej wkurzająca cecha Tony’ego. Nie traktował szkoły na poważnie.

  Nagle ku naszemu zdziwieniu dostrzegliśmy go biegnącego w naszym kierunku. Przetarłam oczy, nie nic mi się nie zdawało, to rzeczywiście był on. Spojrzałam na zegarek w moim telefonie, było jeszcze 10 minut do lekcji. To niebywale, chyba po raz pierwszy jest tak wcześnie w szkole.

-Gdzieś ty był? – spytał Rody, gdy Tony do nas dobiegł.

-Musiałem załatwić kilka spraw- wytłumaczył, ledwo łapiąc oddech.

-Hej Tony – uściskałam go na powitanie. Zapewne jeszcze bym go nie puszczała, ale on sam się wyrwał i schował za Rhodeym. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale  wkrótce zrozumiałam. Na horyzoncie, pojawiła się Withney.

-Tylko nie ona- jęknął mój przyjaciel, chciał już uciekać, ale niestety ona go zobaczyła. Podbiegła do niego i uściskała a później przemówiła.

-Ah, tutaj jesteś. Widziałam cię jak szłeś do szkoły. Wołałam cię, a ty zacząłeś biec

-Tak, bo widzisz…spieszyłem się…żeby…się nie spóźnić

-To kiedy wyjdziemy gdzieś razem? Może do…- ale ona przynudza. Nic dziwnego że Tony jej uciekał. Jeny, ale ona ma tupet. Gdy blondyna nawijała i nawijała, Tony przybliżył się do mnie i szepnął.

-Pomóż, proszę

Eh ci faceci, zawsze trzeba ich wyciągać z tarapatów.

-…to kiedy, może jutro?- ciągła Withney.

-Wiesz co, on ma już plany na jutro i na caaałe dwa tygodnie- zaczęłam improwizować.

-Tak? A czym jest tak zajęty?- spytała Withney patrząc na mnie groźnym wzrokiem.

-Pomagam mu w angielskim. On tyle lekcji opuścił, a przeciesz za dwa tygodnie piszemy sprawdzian – o tak, jak ja lubiłam tą jej minę.

-Naprawdę?- teraz spytała Tony’ego.

-Tak

-Jaka szkoda

A teraz się zabawimy.

-Withney?- zwróciłam się do niej – dasz mi swoje zdjęcie?

-A po co ci?

-Bo moja mama w Ufo nie wierzy i …- nie dokończyłam bo ktoś bezczelnie zatkał mi usta dłonią. Tak jak myślałam, to był Tony.

-Musimy już iść, na razie- Chłopcy pożegnali się z nią, a ja nie mogłam,  a zrobiłabym jej takie pożegnanie że długo by je pamiętała. Ręka Tony’ego nadal spoczywała na moim ramieniu, jednocześnie zatykając mi usta dłonią. A co mi tam że nie mogę nic mówić, ważne że trzyma rękę na moich ramionach.

-To kiedy uczymy się tego angielskiego?- zapytał Tony.- Może jutro u ciebie?

-Dobra, to jutro o 18.

Po skończonych lekcjach, wyszłam sama z budynku szkoły.
   

 Rozdział 1 :„Niespodzianka”


Ja i Rhodey byliśmy już w szkole. Czekaliśmy na Tony’ego, on jak zwykle gdzieś poleciał w tej swojej zbroi, niewiadomo gdzie. Kiedy ten chłopak zrozumie, że jak go wywalą ze szkoły, to straci swoją firmę.

-Jak myślisz, ile tym razem się spóźni?- wyrwał mnie z zamyślenie mój towarzysz.

-Pewnie w ogóle nie przyjdzie na pierwszą lekcje, znając jego – odpowiedziałam mu, ciężko wzdychając. To była najbardziej wkurzająca cecha Tony’ego. Nie traktował szkoły na poważnie.

  Nagle ku naszemu zdziwieniu dostrzegliśmy go biegnącego w naszym kierunku. Przetarłam oczy, nie nic mi się nie zdawało, to rzeczywiście był on. Spojrzałam na zegarek w moim telefonie, było jeszcze 10 minut do lekcji. To niebywale, chyba po raz pierwszy jest tak wcześnie w szkole.

-Gdzieś ty był? – spytał Rody, gdy Tony do nas dobiegł.

-Musiałem załatwić kilka spraw- wytłumaczył, ledwo łapiąc oddech.

-Hej Tony – uściskałam go na powitanie. Zapewne jeszcze bym go nie puszczała, ale on sam się wyrwał i schował za Rhodeym. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale  wkrótce zrozumiałam. Na horyzoncie, pojawiła się Withney.

-Tylko nie ona- jęknął mój przyjaciel, chciał już uciekać, ale niestety ona go zobaczyła. Podbiegła do niego i uściskała a później przemówiła.

-Ah, tutaj jesteś. Widziałam cię jak szłeś do szkoły. Wołałam cię, a ty zacząłeś biec

-Tak, bo widzisz…spieszyłem się…żeby…się nie spóźnić

-To kiedy wyjdziemy gdzieś razem? Może do…- ale ona przynudza. Nic dziwnego że Tony jej uciekał. Jeny, ale ona ma tupet. Gdy blondyna nawijała i nawijała, Tony przybliżył się do mnie i szepnął.

-Pomóż, proszę

Eh ci faceci, zawsze trzeba ich wyciągać z tarapatów.

-…to kiedy, może jutro?- ciągła Withney.

-Wiesz co, on ma już plany na jutro i na caaałe dwa tygodnie- zaczęłam improwizować.

-Tak? A czym jest tak zajęty?- spytała Withney patrząc na mnie groźnym wzrokiem.

-Pomagam mu w angielskim. On tyle lekcji opuścił, a przeciesz za dwa tygodnie piszemy sprawdzian – o tak, jak ja lubiłam tą jej minę.

-Naprawdę?- teraz spytała Tony’ego.

-Tak

-Jaka szkoda

A teraz się zabawimy.

-Withney?- zwróciłam się do niej – dasz mi swoje zdjęcie?

-A po co ci?

-Bo moja mama w Ufo nie wierzy i …- nie dokończyłam bo ktoś bezczelnie zatkał mi usta dłonią. Tak jak myślałam, to był Tony.

-Musimy już iść, na razie- Chłopcy pożegnali się z nią, a ja nie mogłam,  a zrobiłabym jej takie pożegnanie że długo by je pamiętała. Ręka Tony’ego nadal spoczywała na moim ramieniu, jednocześnie zatykając mi usta dłonią. A co mi tam że nie mogę nic mówić, ważne że trzyma rękę na moich ramionach.

-To kiedy uczymy się tego angielskiego ?- zapytał Tony .- Może dzisiaj u Ciebie ?

-Dobra, to o 18.

  Po skończonych lekcjach, wyszłam sama z budynku szkoły. Przez cały dzień nie oddziałam się do Tony’ego, do Rody’ego owszem, ale do niego, nie. Niech się w końcu zdecyduje, bo ja mam dość towarzystwa Withney.

  Na dworze rozpadało się, a ja nie miałam przy sobie żadnej kurtki.  Nagle usłyszałam jak ktoś do mnie biegnie. Tym kimś był mój niezdecydowany kumpel. Miał na sobie czarną kurtkę. Ściągnął ją i podał mi.

-Masz, nie zmokniesz – mówiąc to posłał mi jeden ze swoich uwodzicielskich uśmiechów. Włożyłam jego kurtkę i od razu zrobiło mi się cieplej.

-Czemu w ogóle za mną pobiegłeś?

Nie odpowiedział. Szliśmy w milczeniu całą drogę do mojego domu. Widziałam jak mój towarzysz moknie w deszczu. Szedł ze spuszczoną głową i rękami w kieszeniach. Nie miałam odwagi, by coś powiedzieć. Doszliśmy do mojego domu i gdy miałam oddać mu kurtkę, zatrzymał mnie.

-Oddasz później.

-Dobra, to do jutra – pożegnałam się z nim i wbiegłam do domu. Przez okno w ganku, patrzyłam jak deszcz przybiera na sile, a on jak gdyby nigdy nic idzie prosto przed siebie.

-Witaj Pepper jak tam w szkole? – spytał mnie mój ojciec.

-Dobrze, nie narzekam

-A skąd masz taką kurtkę?

-To mojego kolegi, widział że nie mam swojej a pada, więc mi ją pożyczył.

-Jaki kolega, opowiedz mi – mój tata objął mnie ramieniem i razem usiedliśmy na kanapie, w salonie. Kłamać, czy mówić prawdę? Pytała się sama w myślach. Zaraz będzie mnie ojciec pouczał.

-T-Tony – wydukałam.

-Jaki?

-Stark.

-Uuuu, to widzę że kręcą cię bogaci.

-Nie, no coś ty. To mój przyjaciel.

-Ok, na razie kupuje ten kit . A i jeszcze jedno. Wszystkiego najlepszego – uśmiechnął się do mnie, poczym wstał i udał się do kuchni. Ja nie myśląc wiele, popędziłam na góre do mojego pokoju. 

Nie zauważyłam jak wybiła godzina 18, wyjrzałam przez okno i stał tam samochód należący do Starka.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Tata poszedł do pracy więc jestem sama.
Kiedy otworzyłam drzwi  ujrzałam Tony'ego, który natychmiast się do mnie uśmiechnął. Gestem ręki zaprosiłam go do środka i od razu poszliśmy do mojego pokoju.

-To od czego zaczynamy ?-zapytałam.

-Od początku, bo przecież opuszczałem zajęcia.- odpowiedział  z  ironią.

-A co innego miałam wymyśleć, co? Tony nic nie odpowiedział więc wzieliśmy się za naukę .
Było około 24.00 nie mogłam wytrzymać i zasnęłam tak jak Tony.

Następnego o 6.00 dnia gdy się obudziłam leżałam wtulona głową w nagi tors Tony'ego, a jego prawa ręka otulała mnie , tak , że musiałam go obudzić.

-Tony , wstawaj ! - krzyknęłam mu nad uchem.

-Już wstaje , wstaje. - powiedział z ociąganiem.

-Tony wstawaj dzisiaj Piątek, idziemy do szkoły!

-Dobra, już idę.- po czym wyszedł z domu po cichu by nie obudzić rodziców Pepper.
Podeszłam do szafy, a następnie pognałam do łazienki. Po 20 minutach, byłam gotowa do wyjścia.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, więc mama, poszła otworzyć.

-Skarbie, Tony i Rhodey już są – zawołała.

Ja nie myśląc wiele założyłam plecak na ramię i pobiegłam założyć tenisówki. Nie chciało mi się wiązać sznurówek więc przez przypadek nadepnęłam na jedną i wpadłam wprost na Tony’ego. Kurcze, dlaczego to zawsze on musi stać w miejscu, gdzie ja powinnam zaliczyć glebę?!

 Powoli otworzyłam oczy i zauważyłam iż wyglądałam tak jakbym się Tony’emu rzuciła na szyję. Ale nie to przyprawiło moje serce palpitacji. Otóż ja i Tony stykaliśmy się nosami. Gdy tylko kapłam się o co chodzi, spłonęłam rumieńcem.

-Następnym razem zawiąż buty, jeśli nie chcesz go zabić – Rhodey zaczął się śmiać, za co nasz geniusz posłał mu groźne spojrzenie.

Poczułam jak Tony lekko rozluźnia moje ręce. Ja cała czerwona oddaliłam się od niego i związałam buty, by ta scenka nie powtórzyła się po raz kolejny. Chociaż, to było nawet całkiem fajne.
Na dworze panowała miła atmosfera. Słońce świeciło pełnym blaskiem, a na niebie, praktycznie rzecz biorąc, nie było żadnych chmur. Jedynie gdzie niegdzie można było dostrzec niewielkie, białe obłoki. Idąc do szkoły, tryskałam radością. Otóż naszego nauczyciela matematyki, nie będzie ponad dwa tygodnie. Nawet nie wiecie jak ja się z tego powodu cieszę. No, Tony to już nie bucha takim entuzjazmem jak ja. On to matmę lubi, ja przeciwnie. Nie znoszę. Ale po co mi matma w życiu? Hmm? Żeby znaleźć pracę? Po co wystarczy mi geniusz za męża. Nie no żartuję.
Za niecałe pięć minut, doszliśmy do budynku znienawidzonego przez większość uczniów.
 Zadzwonił dzwonek i zaczęła się pierwsza lekcja. Matematyka. Na szczęście nie było nauczyciela, wiec przyszedł jakiś koczkodan na zastępstwo. Lekcja minęła szybko. Potem była historia a raczej histeria.

Na historii:

O matko, proszę, zlitujcie się nade mną. Ta babka nawet nie wie jak nas katuje. I w dodatku rozdzieliła nas na grupy! Ja byłam z Lilly(to moja najlepsza przyjaciółka), Withney i Happym.  To była najgorsza lekcja. Ileż można gadać o jednym i tym samym? O tym kiedy wybuchła druga wojna światowa, mówiła już chyba z dziesięć razy, jak nie lepiej. Tak mi się spać chciało, jak nie wiem co. Dojże zasnęłam o czwartej nad ranem, to jeszcze musiałam się o siódmej obudzić.

 Z utęsknieniem czekałam na dzwonek, który był przedostatnim dzwonkiem w tym tygodniu. Spojrzałam na zegarek w klasie. Mój wzrok skierował się na cienką wskazówkę. Jeszcze 10 sekund. 9…8...7, hmm, gdzieś już to słyszałam. 3…2...1…

-Taaaak! Nareszcie weekend!  - wstałam z krzesła i wrzasnęłam na całą klasę. Powoli otworzyłam oczy i zauważyłam że cała klasa, łącznie z nauczycielem, gapią się na mnie jak na wariatkę. Jak widać, tylko ja wybuchłam takim entuzjazmem.

-Panno Potts, za karę zagrasz główną role w przedstawieniu „Romeo i Julia”– powiedziała nauczycielka.

 Na te słowa ja otworzyłam buzie ze zdziwienia, a Tony zaczął się ze mnie śmiać.

-Czy to aż tak zabawne Panie Stark? Może Pan się już szykować do roli – nauczycielka rozejrzała się groźnie po sali i dodała : - Czy ktoś jeszcze chce za kare grać w sztuce? Nie? Wyjdźcie.

Pani od języka angielskiego prowadziła również zajęcia teatralne, więc nic dziwnego że wybrała taką kare, a szczególnie że nikomu się jakoś nie śpieszyło by zagać w jej przedstawieniu.
Po tej jakże ciekawej lekcji wyszliśmy na korytarz. Przerwa była dość długa, bo trwała aż pół godziny.

-Nie ma mowy. Nie mam czasu na jakieś bzdety – oznajmił Tony.

-Już widzę Pepper na scenie „O mój Romeo” – zaczął mnie naśladować Rhodes. Nie mam zamiaru grać jakiejś babki, która później umiera.

-Przymknij się – warknęłam

- Albo Tony „Biorę cię za słowo: Zwij mię kochankiem”– nie no koleś ma z nas tylko ubaw. Dlaczego padło na mnie? Zapamiętać : Nie drzeć się pod koniec lekcji.

-I tak w tym nie zagram. Nawet tego nie znam – upierał się przy swoim nasz geniusz. Co on powiedział? Nie zna jednej z najpopularniejszej sztuki Szekspira? Nie no ludzie, nawet ja to znam, co raczej nie jest w moim stylu.

-Chodźmy się spytać Pani, czy nam odpuści. Już wolę siedzieć w kozie. Niż w tym grać – postanowiłam. Pójdę do nauczycielki i będę ją błagać na kolanach żeby nam odpuściła. Nie mam najmniejszego zamiaru w tym grać, a już na pewno, nie z Tonym.

 W klasie…

-Proszę Panią? Czy moglibyśmy jakoś uniknąć tego?- spytałam z nadzieją w głosie. Kobieta tylko popatrzyła się na nas i odpowiedziała.

-Mam dwa powody dla których dałam wam te role…

-Ale ona mi nie jest potrzebna. Nawet się nie zgłaszałem.

-Pierwszy powód… - zaczęła chodzić po klasie, wymachując swoim długim szalem, jaki miała na szyi - …nie toleruje jakiegokolwiek hałasu na moich lekcjach. A po drugie… - podeszła do nas i odwróciła mnie i Tony’ego tak, byśmy mogli spojrzeć sobie w oczy. W sumie to nie wiem jaki był jej zamiar.

-…to bylibyście piękną parą

-Co?! – krzyknęliśmy oboje, odwracając się przodem do Pani Jordan.

Nauczycielka nic nie odpowiedziała tylko z uśmiechem na ustach podała na stos kartek.

-To scenariusze. Pierwsza próba dziś po lekcjach. Nie spóźnij się Romeo – to z pewnością było skierowane do mojego towarzysza. Gdy tylko zniknęliśmy z oczu kobiecie, Tony zaczął przeglądać scenariusz. Nagle przystanął w miejscu. Zobaczyłam że stanął w połowie drogi i z otwartymi ustami wpatrywał się na jaką stronę. Podeszłam do niego, by dowiedzieć co go tak zatrzymało.

-I co wyczytałeś?- spytałam.

-Nie ma mowy. Nie będę cię całował przy całej szkole – powiedział stanowczo i wyrzucił kartki do pobliskiego kosza. Ja popatrzyłam się na niego a potem na scenariusz który trzymałam w rękach. No tak, Romeo i Julia to kochankowie, wiec nie ma najmniejszej mowy, żebyśmy to razem zagrali.

                                                                                                                                        

                                                                                                                                            TIA866

Bohaterowie
Autor: tia866
26 sierpnia 2011, 17:28

Anthony "Tony" Edward Stark/Iron Man. Ma czarne włosy oraz niebieskie oczy. Dysponuje niezwykłą inteligencją , dzięki , której stworzył zbroję. Jako Iron Man ratuje miasto przed czarnymi charakterami. Jego największą pasją jest nauka co skutkuje dobrymi ocenami w szkole.

 

Patricia "Pepper" Angela Potts. Pepper ma rude włosy oraz karmelowe oczy. Jest osobą żywiołową i pomysłową, jest najlepszą przyjaciółką Tony'ego, chociaż liczy na coś więcej.

 

James "Rhodey" Rhodes. Jego rodzicami są David Rhodes oraz Roberta Rhodes,przyjaciółka rodziny Starków, jak i ich prawnik.Ma ciemną karnacje, ciemno brązowe włosy i oczy o tym samym kolorze.